Wyobraźmy sobie wielką pustynię, a na niej rybackie kutry. Albo port, który oddalony jest od brzegu morza o sto kilometrów, a jeszcze niedawno był największym w Azji Środkowej ośrodkiem produkcji konserw rybnych. Wyobraźmy sobie rzekę, która kiedyś niosła życiodajne wody do wiosek i miasteczek, a dzisiaj jest smutną strugą wody płynącą pośród wyjałowionych krajobrazów. Ta pustynia to dawne Morze Aralskie, o którym jeszcze niedawno nauczano na lekcjach geografii, rzeka to słynna Amu-daria, a port to miasteczko Mujnak, kiedyś ważny port Morza Aralskiego w delcie Amu-darii, duma Republiki Karakałpackiej, dzisiaj zamieszkały przez kilkuset mieszkańców… O tych miejscach pisze Bartek Sabela w swojej reporterskiej, przejmującej książce pt.“Może (morze) wróci” wydanej przez Bezdroża.
tekst ©Dominika Zaręba
Jest to opowieść o podróży w poszukiwaniu resztek Morza Aralskiego zamieniającego się w pustynię, znikającego z map Azji Środkowej. Poruszająca historia o tym jak w ciągu 40 lat ludzie doprowadzili do jednej z największych współczesnych katastrof ekologicznych świata. Wszystko zaczęło się od szaleńczej sowieckiej idei, by „dziewicze ziemie” Uzbekistanu, Turkmenistanu i Kazachstanu przekształcić w gigantyczne pola uprawy bawełny. „Genialny” plan gospodarczy samego Nikity Chruszczowa, rozpoczęty w latach 60. ubiegłego stulecia, zakładał, że wody Amu-darii nawadniać będą pola uprawne. Ciężki sprzęt budowlany wjechał w deltę rzeki, powstało ponad 40 tysięcy, w większości nieszczelnych, kanałów melioracyjnych i wiele innych inwestycji budowlanych, które doprowadziły do zniszczeń przyrody na niewyobrażalną skalę w bardzo krótkim czasie. Rzeka zaczęła szybko wysychać, dodatkowo zanieczyszczono ją nawozami, ściekami, gleby uległy zasoleniu… Poziom wody Morza Aralskiego, zasilanego m.in. przez Amu-darię, zaczął obniżać się o 60 cm rocznie, a jego brzeg odsunął się nawet o 100 km …
To tak jakby ktoś z wielkiej wanny wyciągnął korek i spuścił wodę – pisze Bartek Sabela. „Statki na piasku. Śruby orzą pustynię, a dzioby łodzi rozbijają słone wydmy. Rdzawe burty płoną w świetle zachodzącego słońca. Sprawiają wrażenie jakby się lekko kołysały na piaskowych falach, zacumowane na wieki w pustynnym porcie.”… Przejmujący widok, tak plastycznie i sugestywnie oddany w książce Bartka Sabeli, działa na wyobraźnię. Ale książka ta jest nie tylko opowieścią o zagładzie przyrody. Dla mnie jest to także książka o ludziach, którzy mieszkają w tym zapomnianym zakątku świata. Karakałpacy, którym los odebrał prawie wszystko. Czy dzisiaj kogoś obchodzi dola półmilionowego narodu mieszkającego gdzieś na peryferiach Uzbekistanu, w autonomicznej Republice Karakałpackiej? Aral to było ich morze… Bartek Sabela w wymowny i piękny sposób potrafi pisać o zapomnianych przez świat Karakałpakach i ich małej ojczyźnie. Przez słowa przebija się szacunek i empatia dla nich. Ujmuje ogromna wrażliwość pisarza, potrzeba opowiedzenia światu o losie ludzi, o których prawie wszyscy już zapomnieli, albo nawet nigdy nie słyszeli. Bardzo życzę autorowi, żeby jego książka została przetłumaczona na inne języki, żeby przeczytali ją mieszkańcy tych krajów, gdzie żyje się w dostatku i wolności. Żeby cały świat dowiedział się o Karakałpakach i zwrócił uwagę na to miejsce świata, dał nadzieję, konkretną pomoc. „Może (morze) wróci” to nie tylko pięknie napisany reportaż literacki, ale także apel do świata, upomnienie się o los Karakałpaków i ich morza…
Dominika Zaręba
Bartek Sabela, “Może (morze) wróci”, Wyd. Bezdroża / Helion, Kraków-Gliwice 2013.