Z CYKLU: ŚWIAT W LANCKORONIE

MINIATURY PODRÓŻNE DOMINIKI

Dominika Zaręba

Kiedy Svitlana opowiedziała mi o znaczeniu symboliki ukraińskiej motanki, zdałam sobie sprawę jak mało wciąż wiem o naszych wschodnich sąsiadach. Dopiero od niedawna, w związku z tragicznymi okolicznościami historii, zaczynam na nowo poznawać dziedzictwo, sztukę, muzykę i temperament UkrainyNa ekranie komputera patrzę z zachwytem i smutkiem na obrazy artystki ludowej Marii Prymaczenko, które spaliły się w Muzeum Krajoznawcznym w Iwankowie pod Kijowem. Kolorowe, radosne, pełne kwiatów, drzew, ptaków i bajkowych zwierząt przypominają mi bezkresne słonecznikowe pola Wyżyny Podolskiej. Wydawały się wtedy takie sielskie i spokojne. Falowały pod niebieskim, letnim niebem niczym latające dywany.

Ukraina bardzo kojarzy mi się z latem, jego kolorytem, zapachem i smakiem. Z łanami miodowych zbóż, czarnomorskimi winnicami w pełni ich dorodności, soczystymi owocami z targu z Odessie, sędziwymi drzewami i szpalerami kwiatów parku w Zaleszczykach nad brzegiem Dniestru… Na barze w Cafe stoi teraz maleńka ramka z wydrukiem obrazu, na którym ciemnooka Ukrainka w białej, haftowanej koszuli przytula się do złocistego lwa. Lew ma czerwone, domowe bambosze. W szafirowym dzbanku pięknieje dojrzały słonecznik w kolorze zachodzącego słońca. Krzewinki jagód otulają intymną scenę przyjaźni dziewczyny ze zwierzęciem. Chcę wierzyć, że przyjdzie taki czas, kiedy łagodny uśmiech bohaterki obrazu Marii Prymaczenko zagości znowu na twarzach naszych Sąsiadów…

Czytam na nowo wiersze Tarasa Szewczenki. Z lanckorońskiej perspektywy są tak bliskie ziemi i natury. Przywołują skojarzenia z obrazami naszego Kazimierza Wiśniaka, w których malarz zatrzymał sielskie sceny z dawnych lat. Zaraz przychodzi na myśl także piosenka Grechuty o Lanckoronie. Na pochyłościach rozłożone żółto-zielone wstążki … A tymczasem Szewczenko szepcze o wiśniowych sadach wokół chaty i sennych mrukach chrabąszczów*…

W kwietniu, jak co roku, pani Jadzia i pan Tadek posadzą na ryneczku słoneczniki przed budynkiem dawnego magistratu. Kiedy zakwitną, będą już na zawsze kojarzyły się nam z Ukrainą i nadzieją. W oczekiwaniu na lato wiążę moją motankę, lalkę z kawałków tkanin i włóczki, którą tworzy się ze specjalną osobistą intencją. Podczas „motania” nie powinno się używać nożyczek ani igieł. Motanka nie ma oczu, bo przez oczy mogłoby wejść do niej zło. Może za to mieć na twarzy skrzyżowane wstążki, co symbolizuje harmonię wszechświata. Moja lanckorońska motanka będzie jak dziewczyna z obrazu Prymaczenkoz iskierką światła i ukraińskiego lata.

 * parafraza fragmentu wiersza Tarasa Szewczenki pt. „Dumy moje”, tłum. Sydir Twerdochlib, Lwów, 1913

„Kurier Lanckoroński” nr 152 / wiosna 2022